Przejdź do głównej zawartości

Posty

Gra na wielu obręczach. O nowej książce Natalii Malek

  Tytuł najnowszej książki Natalii Malek pogrywa sobie. Wiemy, że to robi, bo pamiętamy Szaber , Kord i Karapaks . W zestawieniu z mocną, agresywną wręcz alegorycznością tamtych tytułów Obręcze delikatnieją, wewnętrznie rozsuwają się, jakbyśmy od razu mieli dostęp do szerokiego widma. W jego semantyce zawarta jest narzucająca się podwójność: strona materialna, fizyczna, wywoływana przez liczne słownikowe definicje, oraz niezmierzona, roztaczająca się wokół nich sfera znaczeń przenośnych czy alegorycznych. Już w samym układzie pól skojarzeniowych możemy dopatrzyć się „obręczowości”: coraz szerszych okręgów, częściowo nakładających się kół; oraz pączkujących, zapętlających, generujących się jedne z drugich – zakresów. Niemal nieuniknione wstępne wędrowanie po definicjach czasem (realnie, piszę ze współwłasnego doświadczenia) zamienia się aż w zabawę, poszukiwanie wciąż nowych desygnatów, odkrywanie, badanie ich przylegania do wierszy – sprawdzania, jak daleko można się w tym procesie
Najnowsze posty

Zatrzymanie. O jednym wierszu Jerzego Jarniewicza

  Mondo cane Jerzego Jarniewicza podarował mi kilka miesięcy temu Rafał Gawin; przeczytałam i podobało mi się. A niedawno o jednym wierszu napisał w swoim blogu nameste , proponując dodatkowo czytelnikowi do [najlepiej równoległego z czytaniem, choć trzeba by do tego podejść twórczo] posłuchania utwór Wrak formacji Kreng. Słuchałam go potem kilka razy i wpisałam na listę rzeczy, do których wracam. Tak jak sam wiersz. Często impulsem jest dla mnie najpierw cudze czytanie, czyli cudza ustawiona wokół wiersza rama. Lękam się co prawda jeszcze trochę „wpływu”, ale po dwudziestu latach redagowania, i po lekturach Bal i Michery zwłaszcza, niemal dopracowałam się zgody nań. Pozbyłam się chyba w dużej mierze „esencjalizmu tożsamości”. Pewna przyjemność wynika z tego, że mogę widzieć, jak moja lektura wpisuje się w pewien model praktyki czytania i jak potwierdza go oraz uwyraźnia. To trochę tak, jak znać mechanizmy działania krwiobiegu czy siatkówki oka. Tak to widzę, czuję teraz; to może

Mikroruchy. O jednym wierszu Bogdana Prejsa

  O wierszu Bogdana Prejsa derma taka sama od lat chciałam napisać już dawno, właściwie prawie napisałam, ale ciągle coś nie pozwalało mi skończyć, cały czas czegoś mi brakowało; tekst leżał, a kolejne planowane nie mogły się zacząć, bo musi być po kolei, bo tak. Aż pewnego dnia dwie rzeczy przyszły do mnie nagle, choć nie do końca niespodziewanie. Pierwsza to nagły nawrót pamięci o performansie Juliusa von Bismarcka Polizei [1] , w którym artysta ustawia w galeriach kordon złożony z figur policjantów. Te sztuczne postaci wykonują mikroruchy, jak ludzie, którzy długo stoją w jednej pozycji – delikatnie zmieniają położenie dłoni, ramion, przenoszą ciężar ciała z nogi na nogę. Wchodząc do budynku, nie da się ich wyminąć, trzeba przejść między nimi. Pokazując instalację w różnych krajach, Bismarck ubiera manekiny w mundury policyjne obowiązujące w danym państwie. Druga sprawa to książka Dawida Kujawy Pocałunki ludu [2] , a w niej po pierwsze odnowienie idei, że forma wiersza może być spo

Wojciech Albiński "Psy"

  Komentarz do wiersza Wojciecha Albińskiego od początku chciał mi się ułożyć w całość złożoną z samych pytań i przez pewien czas tak właśnie wyglądał.     Ale: O pytaniu mowa jest od początku wiersza; aż do końca drugiej zwrotki mówi się o powszechności stawiania pytań, a w zasadzie jednego konkretnego pytania, jednak konkretność tego pytania jest od razu podważona. Bo jeśli spróbuję potraktować je DOSŁOWNIE, to poszukam w pamięci, poszukam kontekstów, możliwych okoliczności oraz oboczności i zapytam sama siebie: czy rzeczywiście ktoś o to pyta? Nie można tego wykluczyć, ale przecież sama struktura pierwszych siedmiu wersów sugeruje inny trop – użyte formy gramatyczne (zmiana osoby, czasu i trybu: pytają , pytałem , pytali , chciałbyś ) oraz deklaracje podmiotu utrzymane w tonie rzeczowych wyjaśnień i odwołań do konwencjonalnych zachowań językowych ( Pytałem […] bo tak robią ludzie ) ‒ podpowiadają pewną intersubiektywność i wskazują, że dwie pierwsze zwrotki są obrazem konstruow

Grzegorz Wróblewski "Waterloo"

Ten wiersz właściwie mógłby wystarczyć za całą historię i za całą poezję. Ten wiersz zdziera z nas cywilizacyjne ochraniacze, zdejmuje z historii jej kolorowy kostium, rozbiera cesarza z niewidzialnych szat, zamyka usta bardom, neguje opowieść – również dzięki swojej formie jako radykalny antyheksametr. W konwulsyjnych repetycjach niweluje katalog okrętów i tarczę Achillesa. Zostawia tylko rytm – pulsowania krwi, przypływów i odpływów, powstawania i upadków cywilizacji, narodzin i zamierania gwiazd. I czego jeszcze? Sekwencja trzech pierwszych dwuwierszy powtórzona zostaje tylko raz – i zatrzymuje się, gdy już wiemy, że można by tak jeszcze przez wiele stron, właściwie w nieskończoność. Całość sprawia wrażenie fragmentu kodu-szkieletu, na który dopiero mogłaby nawijać się osobnicza i cywilizacyjna treść, a jednocześnie demonstruje ukrytą strukturę informacji: jeszcze krok dalej (niżej?) mielibyśmy tylko zero i jedynki. Ale mamy jeszcze tytuł, którego ten czysty szkielet wydawałby się z

Dar z niczego

Dar z niczego Jeana Duvignauda to książka, którą redagowałam w roku 2011 dla Wydawnictw Uniwersytetu Warszawskiego. Jedna z ważniejszych dla mnie. Ukazała się w świetnej serii Dromena. Przypominam o niej teraz w związku z drugim spotkaniem, które planowane jest  w ramach cyklu otwartych seminariów w Instytucie Kultury Polskiej. Spotkania poświęcone są właśnie książkom z tej serii. TUTAJ więcej o wydarzeniu. Poniżej moja impresyjna notatka, którą na gorąco zareagowałam na lekturę książki Jeana Duvignauda przed laty. Dar z niczego Dar z niczego  Jeana Duvignauda to jedna z dwóch książek ostatniej dekady, które zmieniły moje życie. Nie odbyło się to w sposób bardzo widowiskowy – nie zaczęłam odżywiać się światłem ani nie pojechałam na wiele lat do Tybetu – chodziło raczej o drobne przesunięcie, minimalnie inne wyważenie wewnętrznych sił i napięć. Książka zaczyna od aż dwóch wstępów: Alaina Caillégo i Davida Le Bretona, ale moim zdaniem dobrze jest dać się ponieść i zacząć lektu

"Implanty" Grzegorza Wróblewskiego [fragmenty impresji]

Dzisiaj o książce Implanty Grzegorza Wróblewskiego (Dom Literatury w Łodzi, 2018). To są fragmenty większego, przygotowywanego tekstu o jego twórczości. Stan "in progress". Ale dzielę się. Wyspa stabilności [...] Model interpretacyjny do nałożenia na poezję Grzegorza Wróblewskiego: układ okresowy pierwiastków. Implanty to ta część układu, która oddaje mechanizm tworzenia (się) materii w tym jej trudniejszym, zaawansowanym zakresie. To ciężkie pierwiastki, które trudno uzyskać. Muszą nastąpić określone przyspieszenia oraz specyficzne zderzenia, żeby wytworzył się bardzo ciężki pierwiastek. To trudne do zrobienia i uchwycenia, wymaga zaawansowanego laboratorium, ale jednak nadal idealnie oddaje obowiązującą w znanym nam wszechświecie zasadę zachowania energii.  A w tej płynności zanurzone są właśnie tak zwane wyspy stabilności, pierwiastki z czasem połowicznego rozpadu bliskim nawet całej dobie. W skali to jakby epoki. To – wychodząc z metafory – wiersze łatwiejsze d