fragment zdjęcia Rika Sferry
Kiedy redaguje się rocznie dziesiątki tysięcy stron zdarza się tak, że niektóre z przeczytanych rzeczy się zapomina, niektóre jednak zostają na dłużej. Niektóre prowokują do tego, żeby czytać o nich więcej, i pracują w wyobraźni przez długi czas.
Jedną z nich jest Edunia. Transgeniczne dzieło sztuki stworzone przez Eduarda Kaca: roślina zawierająca materiał genetyczny zwykłej petunii oraz samego Eduarda. Powstała jako część projektu Naturalna historia enigmy. Inne jego elementy to wielkoformatowa rzeźba przedstawiająca nieistniejące roślinno-zwierzęce białko, oraz paczuszki z nasionami transgenowej petunii, z dołączoną instrukcją „obsługi".
Zastanawiam się, co ludzie mogą pomyśleć o takiej formie sztuki.
Odpowiedzi mogę szukać również w sobie, dopuszczając do głosu różne sposoby reagowania na to, co inne, zaskakujące. A więc może najpierw – niepokój?
Nie, nie podzielam zdania o zepsuciu nowoczesnej i ponowoczesnej sztuki, o nieodpowiedzialności i dążeniu do szokowania za wszelką cenę. To nie jest bowiem znak naszych czasów. Tak było zawsze. I hybrydy różnogatunkowe oraz ludzko-zwierzęce zawsze zaludniały wyobraźnię: od syren i centaurów po bohaterkę Obcego IV. A więc nic nowego.
Może poza konstatacją, że w końcu naprawdę to da się zrobić.
I w tym jest chyba problem.
Jestem jednak przekonana, że właśnie do sztuki, w połączeniu z filozofią, należy podawanie w wątpliwość, dekonstruowanie, demontowanie zastanych i dobrze usadzonych, stabilnych wizji świata. I nie po to oczywiście, by zaraz wdrażać w codzienne życie najdalej idące pomysły. To raczej w ogniu rodzących się idei, w nieustannej dyskusji wytapia się rodzaj konsensusu w postaci tak „rewolucyjnej" jak teza, że ziemia nie jest płaska. A to przecież kłam w żywe oczy.
Edunia jest bardzo dobra w zadawaniu pytań i kwestionowaniu obowiązującego powszechnie poglądu na budowę świata. Edunia przede wszystkim kwestionuje pozycję człowieka wśród różnych form życia, pokazując molekularną jedność. Kwestionuje postawę antropocentryczną, pogląd o rozdzieleniu kultury od natury oraz o „oddzielności" ludzkiego świata. Każe się zastanowić nad naszym stosunkiem do inności, nietypowości.
Edunia jest przecież także tylko wierzchołkiem, punktem dojścia tego, co i tak robimy z roślinami dzięki technologicznie wspomaganej uprawie – po co? By uzyskać odmiany o różnej barwie i wielkości kwiatów i by zaspokoić nas – estetycznie?
A poza tym jednak wiemy, że to Eduardo manipulował materiałem genetycznym rośliny, a nie odwrotnie. To nie petunia przeprowadziła artystyczny eksperyment. Czy więc Edunia podważa, czy jednak utrwala porządek, w którym czynimy sobie ziemię poddaną? A może właśnie o to ma nas na koniec pytać? Podważa czy utrwala? Czy mamy szansę wyrwać się z tak ujętego schematu zależności, czy musimy pozostać jego niewolnikami?
Ludzki materiał genetyczny Edunii objawia się w jej wyglądzie tylko specyficznym „użyłkowaniem" płatków. Roślina produkuje też ludzką immumoglobulinę, która jest, jak pisze Monika Bakke:
"antyciałem, które w ludzkim organizmie odgrywa ważną rolę wykrywacza i neutralizatora obcych ciał. Na poziomie symbolicznym ten właśnie aspekt realizacji artystycznej zyskuje największe znaczenie, gdyż ludzkie antyciało, które przecież wyewoluowało, by walczyć z obcym ciałem, zostało tu z nim zintegrowane. A zatem nie jest to rywalizacja między formami życia, ale raczej współudział w materialności, ujawniony na molekularnym poziomie życia".
Ta interpretacja przemawia do mnie najbardziej. Edunia jako przełamanie obcości, lekcja czytania nowym kodem.
Jedną z nich jest Edunia. Transgeniczne dzieło sztuki stworzone przez Eduarda Kaca: roślina zawierająca materiał genetyczny zwykłej petunii oraz samego Eduarda. Powstała jako część projektu Naturalna historia enigmy. Inne jego elementy to wielkoformatowa rzeźba przedstawiająca nieistniejące roślinno-zwierzęce białko, oraz paczuszki z nasionami transgenowej petunii, z dołączoną instrukcją „obsługi".
Zastanawiam się, co ludzie mogą pomyśleć o takiej formie sztuki.
Odpowiedzi mogę szukać również w sobie, dopuszczając do głosu różne sposoby reagowania na to, co inne, zaskakujące. A więc może najpierw – niepokój?
Nie, nie podzielam zdania o zepsuciu nowoczesnej i ponowoczesnej sztuki, o nieodpowiedzialności i dążeniu do szokowania za wszelką cenę. To nie jest bowiem znak naszych czasów. Tak było zawsze. I hybrydy różnogatunkowe oraz ludzko-zwierzęce zawsze zaludniały wyobraźnię: od syren i centaurów po bohaterkę Obcego IV. A więc nic nowego.
Może poza konstatacją, że w końcu naprawdę to da się zrobić.
I w tym jest chyba problem.
Jestem jednak przekonana, że właśnie do sztuki, w połączeniu z filozofią, należy podawanie w wątpliwość, dekonstruowanie, demontowanie zastanych i dobrze usadzonych, stabilnych wizji świata. I nie po to oczywiście, by zaraz wdrażać w codzienne życie najdalej idące pomysły. To raczej w ogniu rodzących się idei, w nieustannej dyskusji wytapia się rodzaj konsensusu w postaci tak „rewolucyjnej" jak teza, że ziemia nie jest płaska. A to przecież kłam w żywe oczy.
Edunia jest bardzo dobra w zadawaniu pytań i kwestionowaniu obowiązującego powszechnie poglądu na budowę świata. Edunia przede wszystkim kwestionuje pozycję człowieka wśród różnych form życia, pokazując molekularną jedność. Kwestionuje postawę antropocentryczną, pogląd o rozdzieleniu kultury od natury oraz o „oddzielności" ludzkiego świata. Każe się zastanowić nad naszym stosunkiem do inności, nietypowości.
Edunia jest przecież także tylko wierzchołkiem, punktem dojścia tego, co i tak robimy z roślinami dzięki technologicznie wspomaganej uprawie – po co? By uzyskać odmiany o różnej barwie i wielkości kwiatów i by zaspokoić nas – estetycznie?
A poza tym jednak wiemy, że to Eduardo manipulował materiałem genetycznym rośliny, a nie odwrotnie. To nie petunia przeprowadziła artystyczny eksperyment. Czy więc Edunia podważa, czy jednak utrwala porządek, w którym czynimy sobie ziemię poddaną? A może właśnie o to ma nas na koniec pytać? Podważa czy utrwala? Czy mamy szansę wyrwać się z tak ujętego schematu zależności, czy musimy pozostać jego niewolnikami?
Ludzki materiał genetyczny Edunii objawia się w jej wyglądzie tylko specyficznym „użyłkowaniem" płatków. Roślina produkuje też ludzką immumoglobulinę, która jest, jak pisze Monika Bakke:
"antyciałem, które w ludzkim organizmie odgrywa ważną rolę wykrywacza i neutralizatora obcych ciał. Na poziomie symbolicznym ten właśnie aspekt realizacji artystycznej zyskuje największe znaczenie, gdyż ludzkie antyciało, które przecież wyewoluowało, by walczyć z obcym ciałem, zostało tu z nim zintegrowane. A zatem nie jest to rywalizacja między formami życia, ale raczej współudział w materialności, ujawniony na molekularnym poziomie życia".
Ta interpretacja przemawia do mnie najbardziej. Edunia jako przełamanie obcości, lekcja czytania nowym kodem.
Komentarze
Prześlij komentarz